Przepis (niekoniecznie idealny) na dom. Dom we wszystkich wymiarach, w wymiarze fizycznym, jak również w wymiarze metafizycznym. O ile pierwsze zagadnienie, dzięki mojej profesji jest dla mnie dość proste i zazwyczaj wiem co robić, co z czym zestawić, jak zbudować bryłę żeby była przyjazna, o tyle kwestia metafizyczna pozostaje dla mnie tajemnicą - wciąż się uczę...
Moim priorytetem
ostatnio jest to, aby nasz dom był przyjazny dla całej rodziny oczywiście
(jesteśmy 2+1), ale z dużym naciskiem na naszą trzyletnią córkę. Jak
napisałam wyżej żadnym ekspertem nie jestem, przeciwnie wszelkie wpadki są moją
codziennością i raczej mam dość często poczucie porażki wychowawczej, moja
przyjaciółka nadaje mi wtedy zaszczytny tytuł "matki roku". Natomiast jak każdy
mam swoje sposoby, aby nasz dom uczynić chociaż przybliżonym
do ideału rysującego się w mojej głowie.
Przepis? mój ulega regularnym przeobrażeniom, coś dodaję, coś odejmuję i metodą prób i błędów w sumie jest coraz lepiej. Oto najbardziej aktualny, dzielę się, bo niby oczywisty, a stopniowo dociera do człowieka jak ważny :)
Przepis? mój ulega regularnym przeobrażeniom, coś dodaję, coś odejmuję i metodą prób i błędów w sumie jest coraz lepiej. Oto najbardziej aktualny, dzielę się, bo niby oczywisty, a stopniowo dociera do człowieka jak ważny :)
RADOŚĆ Ostatnio odkryłam ogromną moc radości,
radości spędzanego razem czasu, wygłupów, łaskotek, ale tez poważnych rozmów i
wspólnych planów. Ta radość jest ważna dla nas, dla naszego domu. Do radosnego
domu chce się wracać. Jeśli robimy w nim coś wspólnie, dobrze się przy tym
bawimy, może przy okazji się czegoś nauczymy (ale niekoniecznie :) ) niejako zarażamy przestrzeń pozytywną energią. Frajda jaka płynie ze wspólnego siania
szczypiorku, gotowania czy pogaduch o wakacjach jest ogromna. Zdziwiłam się
kiedy pierwszy raz odkryłam, że po takich zajęciach mam w sobie ogromną dawkę
pozytywnej energii i z uśmiechem wracam do domu.
SZACUNEK do siebie nawzajem, dla
swoich potrzeb (tak mamy też mają swoje potrzeby!), brzmi górnolotnie wiem,
natomiast jest ważne i wyklucza wiele nieporozumień i rozczarowań.
SPOKÓJ Bardzo, naprawdę bardzo staram
się nie krzyczeć, nawet kiedy Królewna doprowadza mnie do szału. Kiedy ja
przestałam krzyczeć nagle moje dziecko się uspokoiło i dotarło do mnie, że ona
po prostu robiła to co ja. To samo dotyczy Męża, który potrafi podnieść
ciśnienie, ale tu też próbuje spokojnie, po pierwsze dobrze to robi nam jako
związkowi, po drugie nasza córka jest spokojniejsza.
Oczywiste jest to, że powyższe jest pisane
przez laika, a postulaty są delikatnie utopijne (bo spróbuj zachować spokój
kiedy widzisz piękną białą ścianę nad kanapą wymazaną brązową kredką, bądź
wykrzesać z siebie radość po dziesięciu godzinach w pracy), ale jest to mój przepis
na MÓJ DOM, którym chciałam się z Wami podzielić, ponieważ uważam, że ostatnio
całkiem nieźle się sprawdza. A może warto coś do niego dodać? Wszelkie sugestie mile widziane ;)
Na
koniec coś w czym czuję się pewniej, kilka składników przepisu na idealny dom w
wymiarze fizycznym:
- światło
- biel
- naturalne materiały
- faktura
- zieleń

Pozdrawiam!
Piękny i ciepły wpis. Zdjęcia są fajnym dopełnieniem. Zrobiło mi się ciepło pod sercem - dziękuję. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się i dziękuję :) i pozdrawiam!
UsuńPrzepis doskonały, dzieci uczą cierpliwości, oj tak :) ale warto robić takie odkrycia jak Ty odnośnie krzyku :) Proponowane wnętrza są moimi ulubionymi, w takich mieszkam ;) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOkrycia są łatwiejsze niż praktyka, ale próbuję ;) a do wnętrz dążę - wzór niedościgniony :) pozdrawiam!
UsuńPiękny opis i zdjęcia! Mieszkałabym! :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne wnętrza! Mogłabym się wprowadzić od zaraz :)
OdpowiedzUsuńTo chyba wprowadzamy się razem ;) a serio myślę, że taki efekt można uzyskać niekoniecznie wydając fortunę, jestem w trakcie prób :) pozdrawiam!
UsuńPiękne zdjęcia. W takim domku mogłabym zamieszkać. :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka. :)
Dziękuję, ja też bym pomieszkała... pozdrawiam :)
UsuńPiękny przepis :) a zdjecia przypomnialy mi piosenke: w moim magicznym domu ciepło jest i bezpiecznie...
OdpowiedzUsuńBardzo lubię połączenie drewna z bielą :D ale wydaje mi się, że wszędzie białe ściany, chociaż dają ogromne pole do popisu przy dekoracjach, to jest niepraktyczne przy dzieciach ;) nam po malowaniu synek zaraz przyozdobił ściany swoimi kredkami :D
OdpowiedzUsuńhttp://1.bp.blogspot.com/-7HJrKFXrRpw/VVmnB-hXr3I/AAAAAAAAA9o/TuF4FdvPr70/s400/f6.jpg
Kocham takie drzwi, mam w mieszkaniu trzy pary takich dwuskrzydłowych wysokich cudek, w wymarzonym domu zdecydowanie mogłoby się coś takiego znaleźć ;) tylko jak tu wkomponować nowoczesność do takich klasycznych elementów? Widzę, że bardzo Ci się podobają właśnie klasyczne wnętrza - człowiek patrzy na zdjęcia i nie wie, czy to aktualne czy sprzed czterdziestu lat ;) klimatyczne!
Moje dziecko właśnie też jedną z naszych białych ścian udekorowało - mamy pięęęęękną czerwoną abstrakcję w korytarzu na honorowym miejscu. Trochę się wściekałam, ale co tam- odmalujemy :) Te drzwi są rzeczywiście wspaniałe, szczególnie dwuskrzydłowe... Co do klasyki i nowoczesności to bardzo fajny miks i świetnie się prezentuje, ja staram się tak mieszać u siebie, może kiedyś zamieszczę efekty tego mieszania :) Tymczasem zazdroszczę drzwi ;) i pozdrawiam
UsuńTeż uważam, że radość, szacunek i spokój, to składniki niezbędne do zbudowania ciepłego ogniska domowego.
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że radość, szacunek i spokój, to składniki niezbędne do zbudowania ciepłego ogniska domowego.
OdpowiedzUsuńMieszkałabym!
OdpowiedzUsuńMieszkałabym!
OdpowiedzUsuńAch. Pięknie napisane i piekne wnętrza. Podpisuję się pod tym :)
OdpowiedzUsuń